O blogu

Po co blog? 

Nie jesteśmy podróżnikami, nie jesteśmy też turystami. Zwiedzamy miejsca nasz sposób. Samodzielnie, wyjeżdżamy tam gdzie budżet nam pozwala, ale staramy się wykorzystać każdy wyjazd maksymalnie – jak najwięcej zobaczyć, jak najwięcej poznać, jak najwięcej posmakować!

Ludzie piszą blogi z różnych powodów. A my?

Po prostu, aby jak najwięcej z naszych wyjazdów zachowało się w naszej pamięci 🙂

Zakładam, że będzie to rodzaj dziennika z podróży. Aby zapamiętać najważniejsze nasze cele wyjazdów, aby uchwycić chwile, które pryskają jak bańki mydlane. 

Życie jest zbyt krótkie, aby je spędzić w jednym miejscu.

Aparat to nasz przyjaciel w podróży i nigdzie praktycznie się bez niego nie ruszamy.

Aby zachować wspomnienia, aby móc do nich wrócić w każdej chwili.

Jak chcemy wypoczywać?

Podstawową naszą zasadą jest w każdym roku odwiedzić nowe miejsce. Ponieważ jesteśmy osobami pracującymi na etacie, staramy się nasze wolne dni spożytkować jak najlepiej – odwiedzając nowe miejsca, podziwiając nowe okolice i poznając nowych ludzi.

Osobiście najbardziej dziwię się osobom, które co roku jeżdżą w to samo miejsce, do tego samego hotelu czy pensjonatu. Mając do wybór tyle jeszcze nie odkrytych, nie poznanych miejsc…

Ale każdy spędza swój wolny czas tak, jak uważa za stosowne. Każdy wybiera swój rodzaj wypoczynku. 

Niektórzy dziwią się, że chce nam się organizować pobyt samemu, skoro można skorzystać z gotowych pomysłów biur podróży…Po co martwić się o loty, o bilety, o transfer z lotniska, gdzie spać, co jeść, co robić? 
 Właśnie po to aby mieć wybór, aby nie przepłacać, aby zobaczyć to na co mamy ochotę, a nie to dokąd organizowane są wycieczki fakultatywne, albo gdzie zaprowadzi nas przewodnik podczas objazdówki.

Wybraliśmy taką formę, aby mieć wolność – wolność wyboru, wolność decyzji.

To na pewno wymaga większego zaangażowania w organizację wyjazdu, czasu poświęconego na planowanie, ale dzięki temu również mamy większą frajdę z takiego wyjazdu!

Kiedyś wyjazdy nad nasze morze również było nie zorganizowane przez biura podróży, zawsze gdzieś wyszukiwaliśmy nocleg, podróż we własnym zakresie i było to jak najbardziej “normalne”. Z córką zaczęliśmy wyjeżdżać właśnie w najbliższe okolice, nad polskie morze, ale przede wszystkich chyba z obawy przed nieznanym, bo 5-cio godzinna podróż samochodem dla niemowlaka przecież na pewno jest bardziej męcząca niż 2-godzinna samolotem…

Podczas wyszukiwania noclegów priorytetem do tej pory było posiadanie własnego mieszkania, miejsca które przypomina prawdziwy dom, z kuchnią w której można przyrządzić posiłki, zrobić śniadanie takie jakie lubimy i kiedy lubimy, napić się własnej kawy, zrobić szybki posiłek kiedy nie chce nam się wychodzić i szukać czegoś na mieście akurat w porze obiadowej.

Nasza córka podczas wakacji nie wspomina hotelu, bo chyba nawet w takim miejscu nie spała, ale właśnie “wakacyjny dom”. Wynajmowanie mieszkań na kilka dni uważam za naprawdę wspaniały pomysł! Świetnie, że powstało coś takiego jak Airbnb! Chociaż czytałam niedawno, że coraz więcej miast na świecie zakazuje wynajmowania mieszkań poprzez ten serwis. Trochę mnie to dziwi i skłania do rozmyślań na ten temat – czyżby liczyły się tylko podatki odprowadzane przez hotele do miejskiej kasy? Wojna z Airbnb będzie prawdopodobnie wyglądała jak wojna z Uberem…

Nasze wakacyjne domy wybieramy zazwyczaj właśnie w serwisie Airbnb, rzadziej korzystamy z Booking.com. Muszę powiedzieć, że wszędzie do tej pory spotykaliśmy się z przyjaznymi gospodarzami, nie zawsze mówiącymi dobrze po angielsku, ale nigdy nie mieliśmy problemu z komunikacją czy kontaktem. Wybieramy miejsca odpowiadające nam cenowo – o dużej ilości opinii innych użytkowników oraz wysoko oceniane przez nich. Nigdy się jeszcze nie zawiedliśmy, czy jak inni mówią “nie nacięliśmy”. Mieszkaliśmy w wynajmowanych mieszkaniach w Pradze, w Mgarr na Malcie, w Warszawie, w Portocolom na Majorce, w Budapeszcie, w Siofoku i Egerze.